Jestem bardzo wdzięczny lekarzom za opiekę i starania, lecz to wszystko strasznie długo trwa. Dostaję dużo leków i preparatów, które bardzo by się przydały dla rannych na froncie – mówi Kostiantyn Fartushnyi, pacjent Kliniki Ortopedii i Traumatologii Narządu Ruchu oraz bohater artykułu opublikowanego na portalu wroclaw.pl.
52-letni Ukrainiec leczy się w naszym szpitalu od maja ubiegłego roku. Przyjechał z grupą rannych żołnierzy, ale obecnie jest jedynym pacjentem z frontu. Do wypadku doszło, gdy mężczyzna, próbując znaleźć najlepszą drogę dla swojego czołgu, wszedł na minę przeciwpiechotną. Jego prawą stopę amputować musieli ukraińscy lekarze w Połtawie, ale dalszym leczeniem mocno pokiereszowanych nóg zajęli się już nasi ortopedzi. Rannym żołnierzem opiekuje się ppłk lek. Jacek Słysz, zastępca ordynatora ortopedii, uczestnik sześciu misji wojskowych w Afganistanie oraz Iraku. – To typowe wojenne obrażenia: złamania i zakażone rany – opisuje lekarz. – Odłamek przechodząc przez ubranie, elementy broni, zbiera ze sobą mnóstwo brudu. Efektem jest długotrwały stan zapalny. Takie rany leczy się bardzo długo, nawet rok, półtora. Walczymy, żeby zachować lewą kończynę. Amputacja byłaby ostatecznością.
Ranny żołnierz przeszedł już kilka operacji, wymaga bardzo intensywnej rehabilitacji, w której pomaga specjalistyczny sprzęt zakupiony przez szpital. Mimo wszystko, Kostiantyn Fartushnyi marzy, by jak najszybciej wrócić na front.